Grudzień, a właściwie to już black Friday, o którym naprawdę nie miałabym pojęcia gdyby nie teksty na blogach, Facebook i bombardow...

Jesteś fast czy raczej slow?

/
5 Comments


Grudzień, a właściwie to już black Friday, o którym naprawdę nie miałabym pojęcia gdyby nie teksty na blogach, Facebook i bombardowanie smsami z wielu sieciówek, można uznać za start. Największy zakupowy maraton uważam za otwarty. Zapomnijmy o spokojnym wybieraniu, rozsądnym podejmowaniu decyzji, przymierzaniu i swobodnym przejściu między sklepami w galeriach. W królestwie konsumpcji zaczyna się coroczny hołd składany producentom odzieży, butów, kubków, gadżetów i innych bubli. Okazja, która uczyni raj dla zakupoholika i piekło dla Twojego faceta. I tylko od Ciebie zależy, czy wyjdziesz z tego cało, i czy po zabijaniu się o wigilijną stylizację, będziesz jeszcze pamiętać swoją wypłatę. Warto wcześniej zastanowić się, czy jesteś slow czy raczej fast? A może z pełną świadomością wybrać zakupową filozofię?


Co z tą kasą?
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, w czasach, kiedy nikt nie słyszał o czarnych piątkach, oszczędności były kwestią obowiązku. Nawet nie smutnego obowiązku, lecz po prostu konieczną koniecznością, na końcu której były wczasy z rodziną albo bezpieczna przyszłość dzieci. Postawa kobiet wobec oszczędzania przez kilka dziesięcioleci zmieniła się jak ktoś, kto z diety kapuścianej przerzuca się na fast foody. O ile jeszcze pięćdziesiąt lat temu martwiłyśmy się tym, żeby wystarczyło od teraz do końca miesiąca i żeby odłożyć jakiś „żelazny kapitał” na wypadek np. wojny, o tyle teraz przejmujemy się tym, jak nie dać się wpisać na listę dłużników.

Sprawa rozrzutności jest dziś nie tylko absolutną normalnością, ale też powodem podśmiechujków i inspiracją do tworzenia memów. Przestaliśmy się prawdziwie przejmować, ile wydajemy, no chyba że zobaczymy zero na koncie. Konsumpcjonizm rozpuścił nas do tego stopnia, że minimalizm przepisaliśmy w słownikach w kategorie abstrakcyjności. Akceptujemy go jedynie we wnętrzach naszych domów, bo umówmy się, że niewielu z nas kolekcjonuje dziś porcelanowe figurki na komodzie.
Poza tym chcemy więcej, intensywniej, barwniej, szybciej i taniej.
A współczesny świat wartości tylko tę postawę podbudowuje. Ostatni artykuł o oszczędzaniu, jaki przeczytałam, nie dotyczył odkładania na konto oszczędnościowe, lecz przeliczania drinków i taksówek na chanelkę lub podróż do Azji. Być może hedonizm odbije nam się czkawką. W końcu nikt tak naprawdę nie potrzebuje nowego modelu iPhone’a co rok, kiedy stary jeszcze służy. Ale kto powiedział, że pieniądze dają szczęście? Przecież dają je dopiero zakupy!

Druga strona medalu, czyli zapaleńcy slow life
Moda na slow, jak na slow przystało, powoli wypływa na szerokie wody. Nie mogę tego ująć w żadne inne słowa, nie ma na nią szału, nie zawojowała świata, nie zarażamy się nią jak cholerą i nie porywa tłumów. Jej zwolennicy to ci, którzy na dłużej zatrzymają się nad wartością rzeczy, chcą delektować się wyjątkowym smakiem i dobrą jakością posiadanych przedmiotów. To tak jakby starali się iść pod prąd w pędzącym nurcie rzeki. Pokusy czekają na każdym kroku, na co drugiej stronie w Twoim czasopiśmie, co 15 minut w bloku reklamowym w TV, na każdym rogu ulicy. Okazja goni okazję. I nawet jeśli wydaje Ci się, że nie jesteś podatny w najmniejszym stopniu, to uwierz, czasami nie masz na to wpływu, bo Twoja podświadomość chłonie reklamy, niczym gąbka.

Próby rewolucji
Niedawno w księgarniach pojawiła się książka blogerki „Slow fashion”. Jej podtytuł brzmiał „Modowa rewolucja”. Byłam nieziemsko podekscytowana jej przeczytaniem, myślałam, że całkowicie odwróci mój modowy światopogląd, ale… tak się nie stało. Wszystkie wiemy, że wykorzystujemy może dwadzieścia procent naszych szaf. Reszta to rzeczy, które kupiłyśmy pod wpływem impulsu. Nie ma co kryć, że dla zakupów zawsze znajdzie się jakiś powód. Nowy łaszek jest nową czekoladą poprawiającą nam humor. Efektem takiego obrotu spraw jest szafa, z której wysypują się rzeczy, z których być może nigdy nie oderwiesz metki. I, o ile autorka książki proponuje przegląd szafy właśnie pod tym kątem i wyeliminowanie tego, co zbędne, o tyle do mnie bardziej przemówiło wyzwanie, które rzuciła ostatnio redaktor naczelna Glamour Anna Jurgaś. Otworzyła mi oczy na to, ile skarbów kryje moja szafa. Ilu fantastycznych rzeczy nie noszę. Przecież nawet jeżeli kupiłam je pod wpływem chwili, totalnie nie przemyślanie i bez większej potrzeby, to są ze mną właśnie dlatego, że mi się podobały!
Zadanie na najbliższy czas to wybieranie codziennie nowego, niepowtarzalnego zestawu. Dasz radę to zrobić!

Przed grudniowym szaleństwem warto się jednak zaopatrzyć w kilka rzeczy. Poza ogromnymi pokładami cierpliwości, które już teraz zarezerwujcie na stanie w kilometrowych kolejkach, przyda się solidny dystans do świata sztucznie napędzanych potrzeb. Zdroworozsądkowe podejście jest jak najbardziej wskazane! Ale to przecież grudzień - czas, w którym chodzi o uszczęśliwianie naszych bliskich! Dlatego, że sama mam ogromny problem z wydawaniem pieniędzy w tym zakresie, proponuję, byśmy przebrnęli przez ten trudny czas razem! Podpowiem, jak zaplanować świąteczny budżet, jak zrobić zakupy, unikając tłumów, jak z tego, co masz w szafie stworzyć niepowtarzalną stylizację na Wigilię, Mikołajki czy wypad na łyżwy. Pojawią się pomysły na wykończenie domu z nutą świątecznego szaleństwa oraz posty DIY - domowej roboty, piękne i unikalne podarunki dla najbliższych. Jeśli jesteście ciekawi - zapraszam już dziś. Bądźcie na bieżąco!


Może zobaczysz jeszcze...

5 komentarzy :

  1. Mądrze napisane. Ja jestem (przynajmniej staram się być ;) ) slow i też staram się to propagować. Zapraszam do przeczytania artykułu "Jak kupować ubrania, żeby być fair?" Napisałam go jakiś czas temu, ale temat wciąż na czasie :) http://www.littlecupofart.pl/2015/06/jak-kupowac-ubrania-zeby-byc-fair.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, chętnie zajrzę w wolnej chwili, bo temat jest zajmujący ;)

      Usuń
  2. Hmmm... Ja jestem gdzieś pomiędzy. Zdarza mi się zakup "bo tak", ale ostatnio staram się raczej uważać na to, co w szafie mam, staram się nosić wszystko. Bywam rozrzutna, ale staram się myśleć o tym, na co pieniążki idą :) W ogóle, widzę, że przegląd prasy na lifestyle'owym się przydaje, "żelazny kapitał" i te sprawy :D

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.