Droga do akceptowania siebie bywa długa, niejednokrotnie bardzo wyboista i pełna zakrętów, w które wchodzimy bez przyczyny. Błądzimy, nar...

Czy masz odwagę być sobą?

/
4 Comments
Droga do akceptowania siebie bywa długa, niejednokrotnie bardzo wyboista i pełna zakrętów, w które wchodzimy bez przyczyny. Błądzimy, narzekamy na to, że włosy zbyt proste, zbyt kręcone albo zbyt blond, że mogłybyśmy być bardziej odważne, błyskotliwe albo przedsiębiorcze. Latami przekonujemy siebie do samych siebie. Ale warto, bo dopiero za tą akceptacją kryją się wrota do pełni życia. 


Niewielu znam ludzi, którzy nie mają ze sobą problemu. Wszyscy jesteśmy za grubi, za mali i zbyt mało zabawni, a ci, którzy myślą o sobie inaczej to pyszałki, narcyzy i egocentrycy. Ci drudzy są z reguły dla tych pierwszych niezwykle irytujący i na odwrót. Choć tak naprawdę każdy w sobie dostrzega jakieś braki, które nieprzerwanie go frustrują. Nie tak dawno na rynku wydawniczym pojawiła się Małgorzata Halber - autorka "Najgorszego człowieka na świecie" i oczywiście "Bohatera", który trochę nas bawi, a trochę mamy ochotę powiedzieć, że sami nim jesteśmy. W tej pierwszej książce pada takie zdanie, że gdybyśmy chcieli rozmawiać z ludźmi o tym, co naprawdę nas przejmuje, co nas dotyczy albo porusza, to krąg naszych znajomych zawęziłby nam się do minimum, no chyba, że interesujecie się polityką, w tym temacie z reguły każdy ma coś do powiedzenia niezależnie od tego, czy się zna, czy nie. Na każdym kroku tak bardzo staramy się być fajni. Fajni dla tych, którzy nas odbierają, bo przecież droga do akceptacji siebie wiedzie przez aprobatę ze strony otoczenia. Wszyscy najpierw łakniemy akceptacji odbiorców zewnętrznych, zapominając o pierwszym i najważniejszym kroku do bycia lubianym. W polowaniu na pozytywne opinie staramy się przykryć wszystkie swoje mankamenty toną make-upu albo litrem wódki. Często nieskutecznie, niewystarczająco, bo wciąż pozostajemy niezauważeni i nikt nie bije nam braw za to, jacy staramy się być. Apogeum tego stanu osiągamy na portalach - społecznościowych czy randkowych. Trawa jakby zieleńsza, oczy większe, cera gładsza, życie bardziej idealne, a my sami jakby bardziej życiowo zaradni i ciekawsi dla otoczenia. Wystarczy kilka kliknięć, a perfekcyjny wizerunek zrobi się sam i tak naprawdę możesz być kim chcesz. Ale czy masz odwagę, by być sobą? Stuprocentową, nie na pół gwizdka? Wyzwalać emocje, wybuchać, skakać z radości, płakać, mówić tylko wtedy, gdy masz na to ochotę, przyznawać sobie prawo do braku opinii na nieobchodzący Cię temat? Jeśli wciąż masz z tym problem, podzielę się z Tobą trzema poradami, które mi pomogły wyzwolić pełnię swojej osobowości!

1. Bądź uczciwa sama ze sobą
Zrób rachunek sumienia. Bardzo często jest tak, że gubimy wspólną płaszczyznę między tym, co prawdziwe, a tym co wykreowane. Czy sama dla siebie jesteś realna, a jeśli tak, to dlaczego dostrzegasz w sobie tyle defektów? Nie bądź dla siebie taka surowa. Przestań liczyć, że chłopak powie Ci coś miłego, nagradzaj się sama miłym słowem, nową szminką lub wizytą u fryzjera. Czasami zrobienie porządku na głowie wpływa pozytywnie na bałagan, który mamy w środku.

2. Stwórz swój obraz od podstaw
Sama siebie znasz najlepiej i wiesz, co lubisz, a do czego się przymuszasz. Wyodrębnij wszystkie swoje zasoby, a uwierz mi, że masz ich więcej, niż Ci się wydaje! Z doświadczenia wiem, że nawet to, co przez całe życie uważałaś za swoją wadę, ktoś inny może uznać za zasób. Przemyśl sytuacje, w których nie czujesz się do końca naturalnie i komfortowo - co skłania Cię do oszukiwania samej siebie? Odpowiedz sobie na pytanie, czy Twoje otoczenie nie blokuje pełni Twojej osobowości.

3. Rozważnie wybieraj towarzystwo
Do pewnego czasu w pięćdziesięciu procentach składamy się z opinii innych. To, co o nas myślą, ma dla nas ogromne znaczenie, a bez siły charakteru prędzej czy później zgodzimy się z negatywnym sądem, niż się przeciwko niemu zbuntujemy. Nawet jeśli wkładasz pancerz, jesteś na to odporna, twierdzisz, że nie jesteś zupą pomidorową, żeby Cię wszyscy lubili, to ostatecznie głos z zewnątrz może Cię ukłuć. Warto więc wybierać znajomych rozsądnie. Niech to będą ludzie, przy których możesz płakać, stać na głowie, robić z siebie głupka, z którymi bez krępacji przegadasz chociaż godzinę, a nie tylko kumple do kieliszka, których żarty śmieszą Cię tylko wtedy, gdy mocno odurzysz swój umysł. Przy ludziach, którzy są Twoimi fanami najłatwiej nabrać pewności siebie, bo dadzą Ci odczuć, że jesteś fajna bez tej całej fajnej otoczki, którą stworzyłabyś na potrzeby bycia akceptowaną.



Może zobaczysz jeszcze...

4 komentarze :

  1. Oj, z tymi znajomymi to prawda, o czym się ostatnio na własnej skórze przekonałam. Nawet mając zaufanie i dobry kontakt z ludźmi wokół mnie, nie wiedziałam, że znajomi szczerze Cię komplementujący są tak w życiu potrzebni - tacy mali fani, jak to określiłaś. I faktycznie wyzwalają w nas bycie sobą. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Znajomi, rodzina i jeszcze inni tzw oceniacie powodują, że kreujemy siebie na ich potrzeby i czujemy się w tym wykreowany ciele nieswojo i nie do końca fer. Wiele czasu mi zajęło by być asertywności i docenić siebie i do tego potrzebni przyjaciele i rodzina, tacy prawdziwi fani.☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Znajomi, rodzina i jeszcze inni tzw oceniacie powodują, że kreujemy siebie na ich potrzeby i czujemy się w tym wykreowany ciele nieswojo i nie do końca fer. Wiele czasu mi zajęło by być asertywności i docenić siebie i do tego potrzebni przyjaciele i rodzina, tacy prawdziwi fani.☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Blogerko! Już tyle wpisów za Tobą (na blogu i nie tylko), że muszę czytać kilka informacji na raz. Masz tempo jak SZALONA!! :D Ale powiem Ci, że miło się na to patrzy i oby tak dalej :)
    A co do wpisu, praca nad sobą jest czasami bardzo wyczerpująca i męcząca, ale ta satysfakcja gdy dojdzie się do następnego i następnego punktu jest nie do opisania - przynajmniej dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.