Przepis na paryski szyk wydaje się banalnie prosty. Dobrze dobrane dżinsy, porządny, drogi trencz, biała, oversizowa koszula i włosy ucze...

Paryski szyk, czyli dlaczego wszystkie Polki chcą być Francuzkami?

/
7 Comments
Przepis na paryski szyk wydaje się banalnie prosty. Dobrze dobrane dżinsy, porządny, drogi trencz, biała, oversizowa koszula i włosy uczesane tak, jakbyś przed chwilą wstała z łóżka. Podobno paryżanki olśniewałyby urodą nawet odziane jedynie w drogie perfumy i czerwoną szminkę. Skąd więc na rynku wydawniczym wysyp poradnikowych publikacji o tym, jak stać się elegancką po francusku? Czy to swoisty paryżart, że francuski lifestyle sprzedaje się nam za krocie, choć pod kolejnym z rzędu tytułem i ładną okładką kryją się powtarzane od kilku lat treści z ogromną ilością zdjęć?


Na półce z modą i stylem w Empiku znajdziesz dziś najnowszy hit - poradnik Garance Dore, francuskiej blogerki, która za 59zł podpowie Ci, jak stać się paryżanką. Książkę reklamuje się we wszystkich modowych redakcjach jako idealny pomysł na prezent dla przyjaciółki i dziewczyny. Moja przyjaciółka wzięła tę książkę do ręki, i mimo że obydwie lubimy słodkie, pudrowo różowe okładki ze złotymi napisami, to niemalże równocześnie powiedziałyśmy: tylko mi jej nie kupuj! Dodatkowo Twoją uwagę na pewno zwrócą takie tytuły, jak: „Bądź paryżanką gdziekolwiek jesteś”, „Lekcje madame Chic”, „Paryski szyk”, „Francuski szyk” i wiele innych. Wszystkie tak samo dobrze roz- i przereklamowane. Ilekroć widzę taką „świeżynkę” na półkach, zastanawiam się, w czym tkwi fenomen paryskiego szyku, że stał się jedną z najlepiej sprzedających się rzeczy w świecie mody. Ile razy można odgrzewać tego kotleta i powtarzać te same rady bardziej wyszukanymi słowami? Choć zapewne nie raz zastanawiałaś się, jak to zrobić - założyć podarte dżinsy, za dużą koszulę podkradzioną z szafy mężczyzny, czarne szpilki, pozostawić czuprynę w nieładzie, a przy tym wszystkim postawić nagłówek „stylowo”, gwarantuję, że jesteś wystarczająco pojętna, by załapać to przy pierwszym podejściu!

Skoro tak bardzo generalizuje się paryski szyk, to przecież one wszystkie mają w szafach dokładnie to samo! Ale obok  tradycyjnych rad typu: jak wyposażyć swoją szafę, jak się z niej pozbyć tego, co zbędne i zrobić miejsce na nowe, jak malować usta na czerwono i nie malować twarzy oraz przy której ulicy w Paryżu kupować croissanty, stoją w tych książkach porady życiowe. Tu zaczynają się prawdziwe schodki, bo okazuje się, że jakkolwiek wiele wysiłku wsadzisz w zmianę swojego stylu, to paryżanką się bywa nie tylko z wyglądu. Francuski szyk to stan umysłu! Jego podstawowe wykładniki to minimalistyczne podejście do życia, niewymuszona elegancja, no i bycie flirciarą gdziekolwiek jesteś. Gdy już przekopiesz się przez rozdziały o tym, jak być dyplomatką, korzystać na co dzień z najdroższej porcelany i otaczać się sztuką wysoką, dobrniesz do przepisu na francuską miłość i francuski pocałunek. Przyznam szczerze, że tak idiotycznych porad nie czytałam nawet w Bravo, i mimo że tekstu jest w tych książkach stosunkowo niewiele, to i tak płaczę za każdym ściętym na potrzeby tego tekstu drzewem.

Francuzka poradzi Ci, jak niby przypadkiem nie nosić stanika, by mimo wszystko każdy o tym wiedział, nawet jeśli przy okazji biust zawiśnie Ci do okolic bikini. Podpowie, jak manipulować facetem, żeby myślał, że świetnie spędziłaś wieczór bez niego, choć tak naprawdę udawałaś w łóżku naleśnika i zastanawiałaś się, co on teraz robi. Jeśli będzie Ci mało, bo okaże się, że wciąż nie wiesz, jak po francusku go zdobyć, dołoży się do tego francuską szkołę uwodzenia – łapanie go za udo podczas zebrania w pracy i mówienie o polityce ze spojrzeniem mówiącym jednak o seksie.

STOP. Nadążaj. Małe sprostowanie. Dalej mówimy o poradnikach na temat stylu życia Paryżanek z klasą, nie o artykułach „Jak zrobić z siebie idiotkę?” z Cosmo.

Wybaczcie stronniczość i silne oburzenie, bez którego nie umiem spojrzeć na ten francuski bełkot, ale może ze względu na to, że jestem zwolenniczką prostych relacji, a jedyny flirt, jaki uznaje to ten z użyciem mózgu i słów, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ktoś tu stara nam się wcisnąć ładnie wydane gówno za niemałe pieniądze. Dżinsy, trencz i t-shirt mogę sobie kupić sama i nie muszę o tym wcześniej czytać książki. Obawiam się, że ostatnią ciekawą rzeczą, jakiej nauczyły nas paryżanki był francuski manikiur. Nie dajcie się zwieść!








fot. Natalia Jańczak



Może zobaczysz jeszcze...

7 komentarzy :

  1. Są poradniki i porażki zwane poradnikami, widzę że właśnie na porażkę trafiłaś. Ja nie ogarniam całego tego szumu wokół paryskiego szyku - ok, elegancko to wygląda, ale żeby się tyle na ten temat rozpisywać? (nie mam tu na myśli Ciebie, tylko właśnie wszystkie poradniki o których pisałaś). Śliczne zdjęcia, jak zwykle, piękna stylizacja - nic tylko się od Ciebie uczyć, dziewczyno! Trzymaj tak dalej, a na pewno zawojujesz blogosferę w ekspresowym tempie. Buźka! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeju, ale miło przeczytać takie słowa :) dziękuję! W tekście mowa o wszystkich tych poradnikach pod podobnymi tytułami. Żeby było jasne - żadnego z nich nie kupiłam, poza jednym kilka lat temu, który w zupełności mi wystarczył, ale te teksty nie są wyssane z palca. Spędziłam trochę czasu w Empiku na studiowaniu tych książek, bo zainteresował mnie fenomen tego, że wyszła właśnie kolejna i kobiety ciągle są tego spragnione! Szok!

      Usuń
    2. No ja wiem, ja wiem, że Ty informacji z palca nie wysysasz i jest to godne pochwały, bo wreszcie blogerka pisząca szczerze i to co myśli :) Mówiłam poważnie, tylko się od Ciebie uczyć :)

      Usuń
  2. Mam wrażenie, że dla niektórych to prawie jak religia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko pogratulować Francuzkom, że stworzyły tą religię, bo idzie na niej nieźle zarobić :D. "Polski szyk" jakoś tak nawet nie brzmi...

      Usuń
  3. Przynajmniej wiem, że nie dostanę beznadziejnego prezentu! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyglądasz bosko.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.